Filmowy sentyment

Z pewnością każdy z Was, mógły się do takiego przyznać. Każdy bowiem, ma w swojej pamięci (a nawet czasem w sercu) jeden lub więcej filmów, które wzbudzają w nas szczególne emocje, zostały przez nas zapamiętane. Czasami przypominają nam o jakimś wydarzeniu, konkretnym spotkaniu ze znajomymi przy filmie i pizzy. Zdarza się też tak, że konkretny tytuł kojarzy się nam po prostu z okresem świątecznym. Święta Bożego Narodzenia już na wieki wieków kojarzyć się nam będą z serią "Kevin sam w domu" i "Kevin sam w Nowym Jorku", niezależnie od tego, ile razy każdy z nas owego bohatera legendarnej już komedii oglądał na ekranie swojego telewizora. Kevin na zawsze i obowiązkowo. A co stanie się ze sprzeciwem stacji telewizyjnych, chcących pozbyć się Kevina ze swojej ramówki? Mieliśmy okazję przekonać się dwa lata temu, kiedy pominięcie tej znanej i lubianej komediowej pozycji w świątecznym programie spotkało się z niemalże narodowym oburzeniem. Wszechobecny protest opłacił się, widzowie wywalczyli obecność swojego ulubieńca w świątecznej ramówce.

Święta Wielkanocne takiego sztampowego tytułu filmowego już nie posiadają, ale z pewnością jakaś powtarzalność z roku na rok występuje. Jest jednak jeszcze kilka takich produkcji, które zawsze z sympatią będą przyjmowane przez widzów. Dla niektórych każde pojawienie się na ekranie bliźniaczek Olsen zapowiada familijną atmosferę i ciągły uśmiech na twarzy, przez co "olsenkowe" produkcje zawsze wygrają rywalizację z każdym innym filmem, który w tym samym czasie pojawi się równolegle na innej stacji. Nieco starsze pokolenie widzów z sentymentem przywita profesora Wilczóra ze "Znachora" czy Justynę Orzelską i Jana Bohatyrowicza z "Nad Niemnem". Najlepiej wspominamy jednak te filmy, które towarzyszyły nam podczas szczególnych dla nas wydarzeń, które kojarzą się nam ze spotkaniami ze znajomymi, pierwszą randką czy wypadem do kina z okazji rocznicy ślubu itd. Każdy z nas do takich tytułów może się przyznać. Dla mnie zapamiętanymi na zawsze zostaną "Święci z Bostonu" i "Eurotrip" - filmy, które przypominają mi o dawnych spotkaniach przy filmie z przyjaciółmi, znajomymi. Mimo tego, że zawsze było coś innego do wyboru, to decydowaliśmy się na trzeci, piąty, dziesiąty seans tego samego, starego, dobrego "Eurotripa".

A jakie jest Wasze zdanie na temat filmowego sentymentu? Czy również Wam zdarza się łapać na tym, że z dwóch pozycji: oglądanej parę razy i tej, której jeszcze nie widzieliście, wybieracie tą pierwszą? Ile razy oglądając dany film na ekranie telewizora przypominały się Wam zdarzenia z przeszłości, które już na zawsze powiązały się z danym tytułem? A może dzisiaj wieczorem, sięgnijcie po taki film, który otworzy Wasze wspomnienia, zachęci do "powrotu do przeszłości"? Zapraszamy do dyskusji na temat Waszego sentymentu do filmów, do konkretnych tytułów.

                                                                                                             Autor: Adam Plutowski

Wasz filmowy sentyment:

Data: 2012-04-10

Dodał: mama Basia

Tytuł: filmowe sentymenty

Masz rację. Jeśli mam do wyboru jakiś nieznany mi film i film, który już ogladąłam i podobał mi się - to zawsze wybiorę ten drugi. Wolę dobrze się bawić przy już znanym filmie, niż się rozczarować do nowego. A w święta stacje telewizyjne rzadko mają ze mnie widza, bo czas spędzam z najbliższymi na rodzinnych pogawędkach. Przy rodzinnych spotkaniach nasz telewizor jest wyłączony, co zdaje się jest obecnie rzadkością. Pozdrawiam poświątecznie.

Wstaw nowy komentarz