Po seansie: "W sieci pająka"

W czwartek, wraz z moją Basią, mieliśmy okazję przekonać się, jak bardzo można się pomylić decydując o tym, czy obejrzeć dany film czy nie po samym tytule. Szczerze przyznam, że doświadczyliśmy nie lada zaskoczenia, kiedy okazało się, że film, który zapowiadał się raczej na kolejną produkcję katastroficzną lub "około przyrodniczą" z zabarwieniem kina grozy, okazał się trzymającym w napięciu solidnym thrillerem psychologicznym. Nie zawiódł też jeden z moich ulubionych i najbardziej cenionych aktorów - Morgan Freeman, grający rolę policjanta, próbującego dopaść porywacza córki senatora. Film układa się w dość zaskakujący sposób, a na końcu okazuje się, że poszukiwany sprawca porwania jest tuż obok ścigających go funkcjonariuszy FBI i przez cały czas kontrolował sytuację patrząc im na ręce.

 

Dla mnie samą motywacją do obejrzenia filmu był właśnie wymieniony wcześniej aktor, jednak gdyby nie on, to pewnie nigdy nie przekonałbym się, jaki dobry film przegapiłem. I pewnie często tak się dzieje, że odstraszają nas tytuły filmu - często nawet nie zapoznajemy się z recenzją a już budujemy jakieś uprzedzenia wobec nich. Zapewne dzieje się tak też w drugą stronę - filmy z efektownym tytułem okazują się często niewypałem.

 

Tak czy inaczej, w czwartkowy wieczór w końcu była okazja do obejrzenia czegoś solidnego w telewizji. Niestety, w tej kwestii nasze stacje telewizyjne kuleją - przynajmniej, jeżeli chodzi o podstawowe programy typu TVP, Polsat, TVN. No bo kto z nas może z czystym sumieniem przyznać, że w każdy dzień tygodnia może liczyć na kłopot bogactwa, jeżeli chodzi o wybór filmu na wieczór? Dobrze, że z ratunkiem zawsze czeka DVD lub internet z filmami on-line:)

 

Autor: Adam Plutowski

Opinie:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz