Po seansie filmu „Dwoje do poprawki"

Nawiązując do polskiego tytułu „Hope Springs”, to właściwie tylko tych dwoje nie jest do poprawki. Chodzi oczywiście o dwie główne role, które zostały świetnie zagrane przez parę dobrze znanych nam aktorów, Meryl Streep i Tommy’ego Lee Jones’a. Można nawet śmiało stwierdzić, że to właśnie obecność tej dwójki w dużym stopniu uratowała całość przedsięwzięcia, jakim było nakręcenie filmu „Dwoje do poprawki”, bo reszta wydaje się być niedopracowana. Począwszy od niezwykle okrojonej fabuły, w której zabrakło miejsca dla innych wątków niż małżeńska bitwa o lepsze jutro i odzyskanie dawnej świeżości w związku. Twórcy skupiają się tylko i wyłącznie na dwójce głównych bohaterów, przedstawiając nam niejaką spowiedź z dotychczasowego życia małżeńskiego oraz, przedstawione w krótkich epizodach, metody zaradzenia problemom, z jakimi borykają się Key (Meryl Streep)i Arnold (Tommy Lee Jones). Nawet postać terapeuty, do którego udali się małżonkowie, jest tu jedynie małym tłem. A szkoda, bo przecież Steve Carell, który wciela się w postać doktora Feld’a, zapewne potrafiłby zainteresować nas odgrywaną rolą, gdyby tylko dostałby od scenarzystów taką szansę.

 

Trzeba jednak przyznać, że dość odważnie podeszli twórcy „Dwoje do poprawki” do spraw małżeńskich problemów, bez ogródek przedstawiając nam kolejne, coraz bardziej intymne szczegóły pożycia głównych bohaterów. O ile nie mamy w filmie scen z roznegliżowanymi bohaterami, to niekiedy rozmowa Key i Arnolda z doktorem Feld’em zmierza do bardzo osobistych tematów sprawiając, że sala kinowa zamiera w bezruchu oczekując na kolejne sekwencje zwierzeń małżeńskich. Wszystko to wygląda jak studium psychologiczne zakrawające na komediodramat (ze szczęśliwym zakończeniem, kiedy Key i Arnold odnawiają przysięgę). Jeżeli więc widzowie, którzy mają zamiar wybrać się na film „Dwoje do poprawki”, nastawią się na taki gatunek filmowy, to być może się nie zawiodą. Jednak, jeżeli ktoś myślał, że jest to kolejna komedia romantyczna, to jest w błędzie. Oczywiście uśmiechniemy się nie raz, oglądając grymaszącą się twarz Tommy’ego Lee Jones’a, ale dla tych, którzy po tym filmie oczekują salw śmiechu na sali kinowej mogą się mocno zdziwić. 

 

                                                                                                        Autor: Adam Plutowski      

Opinie:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz