W walce z demonami przeszłości

"Moneyball" to kolejny tytuł, który bardzo często wymieniany był wśród najlepszych filmów minionego roku. Mówi się również, że była to ostatnia okazja dla Brad'a Pitt'a, na zdobycie jakiejś znaczącej nagrody za rolę pierwszoplanową. Pojawiło się przecież w Hollywood dużo, młodszych od Pitt'a, aktorów z perspektywami na przyszłość. To oni zapewne często będą wygrywać rywalizację o ciekawe role z gwiazdorem, który ma na karku już przecież prawie 50tke. Aż trudno uwierzyć - przecież dopiero co mogliśmy oglądać młodziutkiego, przystojnego blondyna, który każdą swą rolą zjednywał sobie rzeszę fanów (w znacznej części żeńską cześć widowni). A tymczasem teraz możemy oglądać Brad'a Pitt'a w roli starzejącego się, rozgoryczonego menagera klubu baseballowego, który walcząc z demonami przeszłości - w postaci nieudanej kariery zawodnika, spróbuje odnieść sukces z drużyną dysponującą jednym z najmniejszych budżetów w lidze. Nie od dzisiaj wiadomo, że to pieniądze rządzą dzisiejszym światem, a sportem w szczególności. Kto ma więcej, ten ma lepszych zawodników, bardziej wykwalifikowany sztab szkoleniowy, lepsze obiekty do treningów i meczów. Twórcy "Moneyball" przedstawiają nam prawdziwą historię Billy'ego Bean'a (granego przez Pitt'a), który z pomocą młodego absolwenta ekonomi, Peter'a Brand'a (Jonah Hill) oraz analizy komputerowej statystyk poszczególnych zawodników, stworzył zespół. Drużyna Oakland Athletics niewiele wydała na transfery, a mimo to zaczęła się liczyć w walce o mistrzostwo, bo była o krok do przodu, w stosunku do innych zespołów ligi.

Film Bennett'a Miller'a to jednak przede wszystkim film o Billy'm Beane, a nie o baseballu - chociaż temat najbardziej popularnego sportu USA jest tutaj zaznaczany na każdym kroku. "Moneyball" to opowieść o upadłym, który powstał. To historia o tym, jak przy uporze i wystarczającym harcie ducha podnieść się po porażkach, jak stać się legendą, kiedy już nikt nie wierzy w sukces. Dramat Beane'a nie polegał bowiem na tym, że jego drużyna wciąż przegrywała a on nie potrafił jej pomóc (ze względu na brak środków finansowych), ale na tym, że nie wiedział jak pomóc sobie - swojej niespełnionej ambicji z lat młodości, kiedy jeszcze był dobrze zapowiadającym się zawodnikiem, który ostatecznie nie wykorzystał swojej szansy. "Moneyball" możemy więc zaliczyć do dramatów biograficznych o zabarwieniu sportowym. To film inny niż np. "Męski sport" - gdzie bardziej skupiono się na aspekcie sportowym. I mimo tego, że tematyka baseballu nie jest zbyt popularna w naszym kraju, to polecam historię Billy'ego Bean'a wszystkim miłośnikom dobrego kina, szczególnie sympatykom Brad'a Pitt'a, który już wcale nie jest tutaj taki entuzjastyczny, a jego szelmowski uśmiech już tak nie czaruje jak w "Joe Black'u" czy "Wichrach namiętności". Za to znakomicie oddaje ból dojrzałego faceta, który poniósł klęskę w życiu osobistym (rozwiedziony z żoną) oraz zawodowym, ale który podnosi się - w trudach i wspomnieniach swoich gorszych dni z przeszłości.

  

Ocena Filmowo-Tczew (w skali 1/5): 4,5

                                                     

Autor: Adam Plutowski

Opinie:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz