Wasze recenzje: Perełka humoru, czyli „Seksmisja”

Wybaczcie, że wtrącę swoje trzy grosze i napiszę o starym filmie. Uważam, że warto. Nie będą opowiadać treści, bo każdy ten film zna, a przynajmniej powinien. Wszedł bowiem już do klasyki kina polskiego jako film kultowy i jest komedią stulecia. Mowa o „Seksmisji” – obrazie Juliusza Machulskiego.

Reżyser zadebiutował w 1981 roku zabawnym pastiszem filmu gangsterskiego "Vabank". A już w 1984r. przedstawił nam „Seksmisję”. Niesamowite - film ten ma już 27 lat, a można go oglądać wciąż na nowo! Ciekawa i prowokująca do przemyśleń jest fabuła filmu. Zastanawiamy się chociażby do czego mogą doprowadzić różne naukowe eksperymenty, albo czy możliwe byłoby życie populacji tylko jednej płci? "Seksmisja" jawi się jako twór oryginalny, opatrzony niebanalną, dowcipną (i tanią!) scenografią, zaskakuje znakomitymi dialogami i mistrzowsko skonstruowanym scenariuszem. Osobnym zagadnieniem jest aktorstwo, zwłaszcza fenomenalna rola Jerzego Stuhra jako rubasznego Maksa i kontrastująca z nią kreacja Olgierda Łukaszewicza jako mimozowatego Alberta.

Moim zdaniem film jest misterną koronką charakterystycznych, zabawnych zwrotów, z których niektóre weszły do potocznego słownictwa. Trudno wreszcie nie wspomnieć o wizualnych walorach filmu, określonych przez tematykę i tytuł. Należy zauważyć, że Machulski dobrze wiedział, jak przyciągnąć męską widownię, eksponując w filmie piękno kobiecego ciała.

 

Autor: Barbara Plutowska (mama)

 

Opinie:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz