Wasze recenzje: „August Rush"

We wszystkim, co nas otacza, w dźwięku przejeżdżającego samochodu, w szeleście spadającego liścia, w drganiach linii elektrycznych, tkwi muzyka. Pochłonięci codziennością, gonitwą za pieniądzem, dobrobytem, nie mamy chwili na wytchnienie i wsłuchanie się w to, co jest na wyciągnięcie ręki, co mogłoby nas zrelaksować, a nad czym warto pomyśleć oglądając melodramat "August Rush - cudowne dziecko".

 

Już pierwsze minuty filmu nasycone są zestawieniem dwóch gatunków muzycznych, połączeniem klasyki i rocka. Wiolonczelistka, Lyla Novacek (Keri Russell) i wokalista grupy rockowej Louis Connelly (Jonathan Rhys Meyers), poznają się przypadkiem na dachu budynku, gdzie odbywa się impreza podsumowująca oba koncerty, z widokiem na Łuk Triumfalny na Placu Waszyngtońskim, chcąc odetchnąć od tłumu. Wspólna pasja oraz towarzysząca im księżycowa aura sprawiły, że tę noc spędzili razem. W drugiej odsłonie poznajemy postać jedenastoletniego chłopca, Evana Taylora (Freddie Highmore), wychowanka domu dziecka, który przekonany jest o istnieniu swoich rodziców, o tym, że go kochają i szukają. Wierzy, że to muzyka ich połączy, więc jej nie zakłóca - samotne chwile spędza na polach, łąkach, przez co staje się pośmiewiskiem i popychadłem dla innych sierot. Po wielu latach wyczekiwania, postanawia wziąć sprawę w swoje ręce i sam odszukać rodziców. Wędrówka prowadzi go do pamiętnego miejsca, gdzie poznali się Lyla i Louis, lecz dla Evana jest to miejsce nieznane, a wielkość miasta sprawia, że chłopiec czuje się zagubiony i zdezorientowany.

 

Wybawieniem zdaje się być Czarnoksiężnik (Robin Williams), który odkrywa talent Evana, z którym wiąże nadzieję na udany biznes. Dzięki niemu, sierota pierwszy raz poznaje dźwięki gitary. Fascynująca jest rola, jaką odgrywa tu dziecko - Freddie Highmore, postać znana m. in. z dramatu "Marzyciel" lub filmu animowanego "Artur i Minimki". Za rolę Evana Taylora otrzymał nagrodę Saturn (za najlepszą kreację młodego aktora), a film "August Rush - cudowne dziecko" nominację do Oskara (za najlepszą piosenkę "Raise It Up", wyk. Jamia Simone Nash i Impact Repertory Theatre), oraz nominację do nagrody Grammy (za najlepszą kompilacyjną ścieżkę muzyczną w filmie kinowym, telewizyjnym lub innej formie wizualnej) .

 

Film polecam szczególnie tym, którym muzyka nie jest obojętna, którzy widząc grajka na ulicy (czy to gitarzystę, skrzypka, bębniarza, czy saksofonistę) nie przejdą z obojętnością, ale zatrzymają się, żeby posłuchać i zrelaksować przy dźwiękach, które umilają nam czas i codzienną gonitwę.

 

Autor: Barbara Plutowska (żona)

Opinie:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz